5
(1)

Żeby zrozumieć istotę i sens inwestowania w metale szlachetne, w pierwszej kolejności należy zrozumieć działanie obecnego niewolniczego systemu finansowego. Ta tajemna, celowo ukrywana przed społeczeństwem wiedza jest kluczem do zrozumienia nie tylko zasadności samego inwestowania (w złoto lub srebro inwestycyjne, czy inne aktywa), lecz również do całkowitego uwolnienia się od władzy właścicieli obecnego systemu, którzy próbują nas zniewolić, by czerpać z nas korzyści materialne.

Całe to zniewolenie, które trwa od tysięcy lat, nie byłoby bowiem w ogóle możliwe, gdyby nie kontrola nad pieniądzem i nieograniczona możliwość jego tworzenia, decydowania do kogo i w jakie gałęzie gospodarki trafia. Tymczasem właśnie wskutek ogromnych manipulacji, ciągnących się przez tysiące lat, istnieje pewna grupa osób, która posiada pełną kontrolę nad podażą pieniądza i w zasadzie może robić z tym wszystko, co chce dla osiągnięcia własnych celów, czyli przede wszystkim dokonywania regularnego transferu majątku od reszty społeczeństwa.

Nie byłoby to jednak możliwe, gdybyśmy posługiwali się jedynym prawdziwym pieniądzem – złotem i srebrem.

Tylko dlatego, że siły ciemności masowo zmanipulowały całe społeczeństwa, pozwalamy na to, że wszyscy posługujemy się pustym pieniądzem papierowym. Pieniądz w jego prawdziwej formie – takim jakim jest złoto i srebro, monety bulionowe lub sztabki – jest formą uniwersalnej, neutralnej energii, która znacznie utrudnia pasożytniczą manipulację nieustannie prowadzoną przez właścicieli naszego systemu.

Jednak pieniądz papierowy, którym obecnie wszyscy się posługujemy, jest przede wszystkim narzędziem zniewolenia służącym regularnemu okradaniu wszystkich ludzi z owoców ich ciężkiej pracy. Ma to miejsce głównie przez mechanizm zniewolenia poprzez dług, który dokładnie omówimy. Zrozumienie tego mechanizmu jest niezbędne nie tylko po to, by zrozumieć sens i zmaksymalizować zysk z inwestycji w złoto i srebro – ale przede wszystkim po to by się z niego uwolnić i odzyskać na zawsze wolność finansową.

Ponieważ złota i srebra nie można po prostu „dodrukować” – a wręcz przeciwnie, muszą one być wydobyte ciężką pracą – nie może ono służyć jako pieniądz zniewalający społeczeństwo. Te metale szlachetne nie mogą być tworzone na zawołanie, „z powietrza” – zwiększenie ich podaży w gospodarce jest trudne i wymaga prawdziwego wysiłku.

Bardzo dobrze obrazuje to cytat z Norma Franza, który napisał:

Złoto jest pieniądzem królów, srebro pieniądzem dżentelmenów – ale dług jest pieniądzem niewolników.”

Norm Franz, Money and Wealth in the New Millennium (2001)

W istocie, długiem z tego cytatu są pieniądze papierowe, którymi powszechnie się posługujemy. Jak pokażemy, nie są one prawdziwym pieniądzem, lecz są jedynie iluzją, bladą obietnicą otrzymania czegoś wartościowego w przyszłości i służą jako podrzędny rodzaj pieniądza względem tego jedynego prawdziwego.

Dlaczego złoto i srebro to jedyny prawdziwy pieniądz? 

Podkreślaliśmy już wielokrotnie, że to właśnie złoto i srebro jest prawdziwym pieniądzem – w przeciwieństwie do pieniędzy papierowych. Jednak co to znaczy naprawdę? I czym różni się złoto i srebro w formie fizycznej od dolarów, euro czy złotówek?

Kluczem do zrozumienia odpowiedzi na to pytanie jest uświadomienie sobie, z czego wynika wartość, zarówno złota i srebra, jak i pieniędzy papierowych.

Możemy posługiwać się pieniędzmi papierowymi w celu wymiany dóbr i usług tylko dlatego, że inne osoby, a w zasadzie całe społeczeństwa, wierzą w to, że pieniądze te mają wartość. Mają wartość w oczach wszystkich (choć tylko do czasu i wartość ta nieustannie maleje) i dlatego będą mogły w przyszłości zostać wymienione na inne dobra materialne.

Mało kto, kupując codziennie swoją ulubioną gazetę, zastanawia się, dlaczego jego pieniądze papierowe mają w ogóle jakąkolwiek wartość. Po prostu zakłada, że tak jest i w pewnym sensie ma rację – dopóki większość społeczeństwa w to wierzy, tak długo możemy posługiwać się pieniędzmi papierowymi. Pomijamy tutaj oczywiście fakt, że pieniądze papierowe regularnie tracą one na wartości i w dłuższym okresie czasu ich wartość dąży do zera. Jest to zupełnie osobny temat.

Jednak jeżeli zbadamy odpowiednio głęboko temat pieniędzy papierowych, wtedy okaże się bez cienia wątpliwości, że nie mają one żadnej „wewnętrznej wartości”. Ich wartość (a raczej to, że jesteśmy w stanie coś za nie kupić) nie wynika bowiem z ich unikalności, sposobu powstawania, właściwości fizyczno-chemicznych, czy wartości samej w sobie, ale z faktu że są one nieodłączną częścią niewolniczego systemu gospodarczego i finansowego, w którym żyjemy. Musimy sobie uświadomić, że jest to system oparty na długu – w którym nowe pieniądze są tworzone tylko jako dług, przez co większość osób staje się niewolnikami i nieustannie oddaje ogromną część owoców swojej pracy (wytworzonej wartości dodanej) osobom stojącym na szczycie tej niewolniczej piramidy finansowej.

Jest to możliwe tylko dlatego, że osoby te mają totalną kontrolę nad pieniądzem papierowym: jego powstawaniem, niszczeniem, kierowaniem w poszczególny sektory i branże gospodarki lub zabieraniem go. Jeśli sobie tego życzą, są w stanie skierować ogromne strumienie pieniędzy np. na rynek akcji czy nieruchomości, by czerpać z tego korzyści. W rozumieniu całej maszyny gospodarczej w skali makro, pieniądze są czystą energią życiową, bez której maszyna ta nie może funkcjonować. Mając więc kontrolę nad pieniądzem papierowym, jego „właściciele” mogą robić niemal wszystko, zarówno w skali mikro- jak i makro, np. zniewalając całe państwa czy przejmując ich bogactwa naturalne. A wszystko to jest możliwe tylko i wyłącznie dzięki mechanizmowi zniewolenia poprzez dług, na którym oparta jest kreacja (czyli tworzenie) pieniądza w obecnym systemie.

Wracając do głównego pytania – dlaczego pieniądze papierowe nie są prawdziwym pieniądzem – ich wartość wynika przede wszystkim z tego, że całe społeczeństwa są uzależnione od pustych pieniędzy tworzonych przez ich „nadzorców”, a w zasadzie są zmuszone, by z nich korzystać. Można by pomyśleć, że pieniądze papierowe mają wartość dlatego, że stanowią pewną formę „umowy społecznej” – wszyscy uczestnicy się na to zgadzają i biorą w tym udział, żeby ułatwić wymianę i funkcjonowanie gospodarki. Jednak jak za chwilę pokażemy, „umowa” ta nie ma dobrowolnego i transparentnego charakteru. Wręcz przeciwnie – jest z góry narzuconym konstruktem o charakterze wymuszenia i szantażu.

Puste pieniądze papierowe mają pewną wartość nie dlatego, że wszyscy dobrowolnie i wspaniałomyślnie zgodziliśmy się ich używać, ale ponieważ musimy używać ich do regulowania swoich zobowiązań – w przeciwnym razie trafilibyśmy do więzienia lub stałoby nam się coś jeszcze gorszego.

Wartość ta, a raczej zapotrzebowanie na pieniądze papierowe, konieczność ich posiadania, wynika zatem z dwóch faktów:

1. Konieczność płacenia podatków

2. Konieczność spłacania długów

Jeśli chodzi o punkt 1., to jest to dosyć oczywiste i samo w sobie pokazuje skuteczność twórców obecnego niewolniczego systemu oraz jak daleko zaszły ich wpływy. Nie są oni bowiem tylko twórcami i kontrolującymi obecnego systemu finansowego, ale na drodze wieloletnich, podstępnych manipulacji, stali się również bezpośrednimi właścicielami niemal każdego państwa na świecie lub jeśli nie – okupantami sprawującymi praktycznie bezpośrednią władzę. Należy tutaj zdać sobie sprawę z tego, że państwa takie jakie znamy (np. Polska, Niemcy, USA, czy praktycznie każde inne) nie są „wspólną własnością mieszkających tam ludzi”, jak się powszechnie błędnie uważa, ale prywatnymi firmami (lub dokładniej: korporacjami) należącymi do właścicieli obecnego systemu monetarnego. Dla kogoś, kto nie zetknął się wcześniej z tym tematem, może to wydawać się absurdalne i oderwane od rzeczywistości, ale kiedy zaczniemy łączyć kropki, wszystko staje się oczywiste i wiele „niezgodnych” paradoksów wreszcie zaczyna mieć sens.

Ponieważ to pasożytnicze „elity finansowe” sprawują władzę nad państwami, mieszkający w nich ludzie nie są obywatelami, którym państwo służy, dba o ich dobrobyt i spełnia ich potrzeby, ale są jedynie w najlepszych wypadku pracownikami korporacji, których zadaniem jest zarabianie dla prywatnej firmy jak największych pieniędzy w zamian za „ochłapy” niewspółmierne do energii oddanej systemowi (w postaci np. prymitywnej opieki zdrowotnej, zasiłków czy głodowej emerytury), tylko po to by uniknąć wzniecenia rewolucji i utrzymać ten pasożytniczy system przy życiu. A w rzeczywistości wygląda to jeszcze gorzej i patrząc na to całkowicie obiektywnie, ludzie ci nie są nawet pracownikami korporacji, a po prostu niewolnikami, którzy muszą jej służyć – oddawać swój czas, pieniądze i energię tylko po to by przeżyć. Tak jak pracownik firmy ma wybór, może odejść z firmy, zmienić pracodawcę lub przestać pracować, tak niewolnicy państw-korporacji takiego wyboru nie mają – ze względu na konstrukcję obecnego systemu monetarnego są do tego zmuszeni, w przeciwnym razie grozi im pozbawienie wolności lub śmierć.

Jedną z najbardziej genialnych kreacji właścicieli obecnego systemu monetarnego jest stworzenie ogromnego popytu na kontrolowane przez nich waluty papierowe właśnie poprzez stworzenie systemu podatkowego, w którym swoje zobowiązania można regulować tylko za pomocą „pustych” pieniędzy papierowych. Każdy z nas, niezależnie czy prowadzi własną firmę, czy pracuje na etacie, musi płacić podatki, by żyć w społeczeństwie i uniknąć nieprzyjemności ze strony instytucji rządowych w postaci np. zajęć egzekucyjnych na koncie. De facto w obecnym systemie nie mamy tutaj wyboru, a rządy państw podległe właścicielom obecnego systemu narzucają podatki i opłaty na praktycznie wszystkie dziedziny naszego życia. Jednak kiedy przychodzi nam do regulowania swoich zobowiązań przed Urzędem Skarbowym w Polsce, nie możemy ich spłacić używając jedynego uniwersalnego ponadczasowego pieniądza, jakim jest złoto. Nasze zobowiązania podatkowe możemy uregulować jedynie płacąc walutą papierową wykreowaną przez rząd, w naszym przypadku w złotówkach. Istnienie tego mechanizmu sprawia, że pieniądz papierowy praktycznie zawsze będzie cieszył się dużym zapotrzebowaniem, niezależnie jak szybko ta waluta będzie tracić na wartości, bo każdy musi płacić podatki! Wyższe podatki czy ich nowe formy to naturalnie wyższy popyt na daną walutę wśród społeczeństwa.

Innym aspektem kontroli, który generuje ogromne zapotrzebowanie na posiadanie walut papierowych jest konieczność spłacania długów. Obok systemu podatkowego opartego na pieniądzach papierowych, kolejną genialną kreacją właścicieli obecnego systemu jest właśnie to, że stworzyli oni system monetarny oparty na długu. Szerzej omówimy ten temat w dalszej części książki, ale kluczem do zrozumienia kwintesencji największy manipulacji, z którymi mamy do czynienia w naszym systemie finansowym, jest to, że kreacja pieniądza jest oparta na długu. Ponieważ głównym sposobem wytworzenia nowych pieniędzy w gospodarce jest zadłużanie się przez gospodarstwa domowe i firmy, a w tym procesie nie powstają odsetki potrzebne do spłaty właśnie zaciągniętych kredytów, nasz system tworzy pewnego rodzaju piramidę finansową złożoną z długów, których nie da się spłacić. Wynika to po prostu z tego, że gospodarce jest więcej długów i odsetek, niż pieniędzy w obiegu. Jednak każdy „bohater”, który zdecydował się wziąć na siebie dług, aby nasza gospodarka mogła funkcjonować, musi w końcu te długi spłacać. A to jest możliwe tylko i wyłącznie przy użyciu pustych pieniędzy papierowych, na których opiera się obecny system. Podobnie jak w przykładzie z podatkami, nie ważne jak szybko pieniądze papierowe się dewaluują, są one bardzo pożądane przez społeczeństwo, gdyż tylko one umożliwiają spłatę długów, które w obecnym systemie są wszechobecne.

Tak więc zapotrzebowanie na pieniądze papierowe i ich wartość nie wynika z ich unikalnych właściwości czy rzadkości występowania. Wynika przede wszystkim z konstrukcji obecnego, niewolniczego systemu, który niejako z góry narzuca przymus stosowania emitowanych przez siebie pustych pieniędzy, do którego my musimy się podporządkować, jeśli chcemy być częścią tego systemu i np. mieć pracę czy prowadzić własną firmę. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku złota i srebra, które ze względu na swoją naturę stanowią uniwersalny rodzaj pieniądza, który przetrwał tysiące lat.

Podstawowa różnica pomiędzy złotem i srebrem a pustymi pieniędzmi papierowymi wynika z tego, że metale szlachetne w formie fizycznej mają „wewnętrzną wartość” (ang. intrinsic value). Mają one wartość po prostu dlatego, że są. Na przestrzeni tysięcy lat i drodze upadku tysięcy walut złoto i srebro udowodniły, że zawsze trzymają swoją wartość i są tym, do czego zwracają się całe społeczeństwa, kiedy upada wiara w daną walutę papierową. W czasach kryzysów i dużych „przetasowań” pomiędzy walutami i krajami to zawsze złoto decydowało o sile nowej waluty. Wynika to przede wszystkim z tego, że w przeciwieństwie do walut papierowych, złota nie da się po prostu „dodrukować”. Musi być ono wydobyte ciężką pracą i muszą być przy tym poniesione duże koszty. Roczny przyrost złota w obiegu jest znacznie niższy, niż przyrost tworzonych z niczego walut papierowych. Złoto i srebro są unikalne, rzadkie i mają wyjątkowe właściwości fizyko-chemiczne, które sprawiają, że są cenne również ze względu na ich zastosowanie w przemyśle.

Jednak unikalna „wewnętrzna wartość” złota i srebra jako aktywów finansowych wynika przede wszystkim z tego, że w przeciwieństwie do pieniędzy papierowych, nie są one niczym zobowiązaniem. Ich wartość nie wynika więc z wypłacalności i kondycji finansowej żadnego podmiotu czy państwa, lecz z samego faktu istnienia metalu w formie fizycznej. W przeciwieństwie do prawie wszystkich aktywów finansowych, złoto ma postać materialną, a nie cyfrową. Dzięki temu, że posiadamy je „w ręku” mamy ogromną przewagę, gdyż jest tylko nasze i jego wartość nie jest zależna od nikogo, tylko po prostu „jest”. Z tego właśnie powodu, jak bardzo by się nie starali właściciele naszego systemu monetarnego, złoto zawsze wygrywa i pełni rolę nadrzędną do tworzonych przez nich pieniędzy papierowych. Dlatego złoto i srebro jako alternatywy pieniądz jest wrogiem i ogromnym zagrożeniem dla obecnego systemu. Nie bez powodu „sprzedani”, opłacani ekonomiści (lub najzwyczajniej niemający pojęcia o czym mówią) często określają złoto bulionowe jako „barbarzyński relikt przeszłości” – przestarzały, niemający racji bytu w obecnych, cyfrowych czasach. Nie przeszkadza to wcale bankom centralnych, aby w tym samym czasie gromadzić ogromne ilości złotych sztabek, które są przecież naturalnym przeciwieństwem i ucieczką od pieniędzy papierowych. Dlatego negatywne wypowiedzi na temat kruszców są rozpowszechniane celowo, aby społeczeństwo się nimi nie interesowało. Jednak metale szlachetne bronią się same. Ich wartość jest potwierdzana przez globalne raporty mennic na temat ceny złota oraz srebra. Wystarczy prześledzić historię, ale najważniejsze w tym wszystkim, by docenić ich rolę i wartość, jest zrozumienie, na czym polega „największy przekręt w dziejach”, czyli stworzenie systemu monetarnego opartego na pieniądzu papierowym bez pokrycia w złocie. Poniższy wykres bardzo dobrze obrazuje, o ile łatwiejszy staje się transfer majątku do 1% najbogatszych po odejściu od pieniądza opartego na złocie do pieniądza papierowego bez pokrycia w niczym:

Źródło: wtfhappenedin1971.com

Tak na dobrą sprawę cała manipulacja systemu monetarnego prowadzona przez jego właścicieli jest możliwa tylko dlatego, że udało im się przekonać całe społeczeństwa do posługiwania się gorszym, podrzędnym rodzajem pieniądza niż jedyny prawdziwy pieniądz, czyli złoto. Wskutek wielu intryg udało im się „wyprzeć” złoto z ogólnego obiegu gospodarczego i zastąpić je pustym pieniądzem papierowym, niemającym pokrycia w żadnych dobrach materialnych i opierającym się jedynie na „wierze i przymusie”. Tak naprawdę na tym właśnie polega kwintesencja kreacji pieniędzy papierowych – by stworzyć zupełnie z niczego coś, co ma ogromną wartość. By lepiej zrozumieć nadrzędną i ostateczną rolę złota w systemie monetarnym, warto najpierw poznać ponadczasową przypowieść o złotniku…

Przypowieść o złotniku

W celu najlepszego zobrazowania, jak ogromną iluzją są waluty papierowe, którymi na co dzień się posługujemy – oraz jaka jest prawdziwa rola złota inwestycyjnego w naszym systemie monetarnym – przedstawimy tzw. „przypowieść o złotniku”. Historia ta jest porażająca, kiedy słyszymy o niej pierwszy raz – jeśli oczywiście dobrze zrozumiemy skalę konsekwencji za nią stojących. Jest ona często opowiadana jako narodziny obecnego pieniądza papierowego – bądź fiducjarnego, czyli opartego na wierze (łac. fide – wiara).

Nie jest to bowiem „jednorazowa” historia jednego złotnika. Wręcz przeciwnie, opisuje ona bardzo powtarzalnych schemat występujący wielokrotnie, w wielu miejscach na świecie, od tysięcy lat. W istocie jest to historia bardzo prawdziwa, „stara jak świat” – lub tak stara jak pieniądze (środki płatnicze), jakie znamy. To właśnie na tym przebiegłym mechanizmie opiera się istnienie walut papierowych i tylko dzięki braku jego zrozumienia całe społeczeństwa pozwalają w dalszym ciągu się nieustannie okradać.

Wyobraźmy sobie średniowieczne kupieckie miasto w słonecznej Toskanii. Miasto prosperuje świetnie pod względem gospodarczym, ponieważ mieszkańcy ciężko pracują nad wspólnym dobrobytem – uprawiają ziemię, handlują z sąsiednimi miastami oraz innymi krajami, zajmują się rzemiosłem, rozwijają coraz to nowsze dobra i usługi. Oczywiście w celu skutecznego wspierania rozwoju gospodarczego konieczny jest pieniądz – jako środek wymiany, który jest trwały, podzielny, a jednocześnie unikalny. Tradycyjnie taką funkcję pełniły złote bulionowe monety kruszcowe – wykonane z czystego stopu lub zawierające złoto wraz z innym metalem, np. miedzią.

Tak jest też w naszym mieście. Obywatele oraz sąsiednie miasta posługują się na co dzień złotymi monetami. Każdy zna te monety i potrafi sprawdzić ich autentyczność. Fałszerstwo jest surowo karane, dlatego nikt nawet się go nie podejmuje. Umożliwia to dosyć sprawną wymianę handlową. Gospodarka kwitnie.

Stosowanie złotych monet ma jednak pewne mankamenty. Ponieważ nawet mała ilość złota jest bardzo cenna, nie da się zapłacić nim w wygodny sposób za wszystkie, niezbyt wartościowe produkty. Trzeba to złoto dzielić lub prowadzić skomplikowany system księgowy, kto komu jest ile winien. System płatności złotem niesie również pewne istotne zagrożenia pod względem bezpieczeństwa.

Z tych powodów w głowach mieszkańców zrodził się pomysł na jeszcze większe usprawnienie wymiany handlowej i ułatwienie rozliczeń. Wśród przeróżnych profesji w mieście funkcjonowali bowiem również złotnicy – rzemieślnicy zajmujący się przede wszystkim wyrobem biżuterii i przetopem metali, ale część ich działalności z biegiem czasu zaczęła przypominać to, czym zajmują się dzisiejsze banki komercyjne.

Ze względu na rodzaj wykonywanej działalności, złotnicy byli szanowanymi rzemieślnikami i cieszyli się w miejskim społeczeństwie wysokim zaufaniem. Obracali wartościowymi przedmiotami i zawsze wywiązywali się ze swoich zobowiązań. Zarabiali dobre pieniądze i można było na nich polegać. Co ważne, z racji utrzymywania wartościowej zawartości skarbca, posiadali uzbrojonych strażników, dzięki którym przechowywanie u nich kosztowności było całkowicie bezpieczne.

Dlatego część mieszkańców decydowała się przechowywać swoją biżuterię, pieniądze czy cenne dokumenty właśnie u złotników, gdyż było to na tamte czasy najbardziej bezpieczne rozwiązanie. Mieszkańcy, którzy oddawali swój majątek w depozyt (celowo używamy tego słowa – jest ono niezwykle istotne), byli skłonni płacić za ten przywilej, podobnie jak w dzisiejszych czasach płacimy za korzystanie ze skrytek w bankowym skarbcu.

Dla złotników był to również dobry biznes, ponieważ pobierali dodatkowe wynagrodzenie wobec kosztów, które i tak musieli ponosić. I tak musieli utrzymywać strażników i całą infrastrukturę skarbca dla celów swojej działalności. Przyjęcie dodatkowych kosztowności do skarbca nie kosztowało ich więcej, a przynosiło dodatkowy dochód.

Jednak złotnicy byli przedsiębiorcami i potrafili w wielu okolicznościach dostrzec dodatkowe możliwości zarobku. Dlatego z czasem zastanawiali się:

Mamy w skarbcu tyle pieniędzy i kosztowności, które leżą bezczynnie i nie pracują. Zarabiamy na tym, ale nie tyle, ile byśmy mogli. Pieniądz robi pieniądz, ale żeby zarabiał jak najwięcej, to musi być ciągle w ruchu.”

I w kontekście samego zarabiania pieniędzy była to słuszna logika. Pieniądze przechowywane u złotnika w skarbcu były „zamrożone” – nie krążyły w gospodarce. Nie mogły zostać wydane na zakup dóbr i usług u innych mieszkańców, stać się ich dochodem lub zostać zainwestowane. W takim sensie nie różniły się niczym od dzisiejszych pieniędzy „zamrożonych” na lokatach bankowych.

Złotnicy wymyślili więc, że pieniądze zdeponowane u nich w skarbcu mogliby pożyczać na procent i dzielić się zyskami z właścicielami tych pieniędzy. Oczywiście wszystko w uczciwy sposób – tylko za zgodą właścicieli, „deponentów”. Był to strzał w dziesiątkę, ponieważ przynosiło to korzyści wszystkim uczestnikom tej transakcji – zarówno „deponentom”, złotnikom, jak również „pożyczkobiorcom”. Pozwoliło to na generowanie dodatkowego dochodu z pieniędzy, które w przeciwnym razie leżałyby bezczynnie. Dzięki temu rozwiązaniu trafiały one do osób i rzemieślników, którzy tych pieniędzy potrzebowali. Dzięki zastrzykowi pieniędzy mogli oni więcej inwestować, produkować i napędzać maszynę gospodarczą. Gospodarka rozwijała się jeszcze lepiej.

Mniej więcej w taki sposób narodziła się bankowość. Na tym etapie nie było w tym nic złego, ponieważ złotnicy pożyczali tylko pieniądze, które naprawdę istniały. Byli pośrednikami pomiędzy pożyczkodawcami a pożyczkobiorcami w prawdziwym rozumieniu tego słowa – pośredniczyli w pożyczaniu już istniejących złotych monet bulionowych. Swoją działalnością nie przyczyniali się do powstawania nowych, „pustych” pieniędzy. Wręcz przeciwnie, przyczyniali się do lepszej alokacji już istniejących „prawdziwych” pieniędzy. Pieniądze, które leżałyby bezczynnie, trafiały do osób i przedsiębiorstw, które potrzebowały tych pieniędzy na rozwój, dzięki czemu cała społeczność na tym korzystała.

Gdyby złotnicy poprzestali tylko na tym, wszystko byłoby pięknie. Całkowity dług mieszkańców byłby na zrównoważonym poziomie umożliwiającym rozwój gospodarczy. Nie mielibyśmy tworzenia pieniędzy „bez pokrycia”, które nie wspierają wzrostu produktywności, a jedynie zwiększają pulę pieniędzy dostępnych dla już istniejących dóbr i usług, niesamowicie przyspieszając wzrost ogólnego poziomu cen. Nie mielibyśmy również transferu majątku z gospodarki realnej (produkującej materialne dobra i usługi) do gospodarki finansowej. Co najważniejsze – nie mielibyśmy tzw. „elity finansowej”, która zarabia przede wszystkim na tym, że tworzy pieniądze z niczego, podczas gdy w ramach tej „gry” pozostała część społeczeństwa ciężko pracuje, by coś wyprodukować.

Niestety chciwość, jako jedna z najsilniejszych instynktów kierujących człowiekiem, zwyciężyła i sprawiła, że złotnicy zaczęli nadużywać unikalnej pozycji, w której się znaleźli. Tzw. pokusa nadużycia (ang. moral hazard) była tak silna, że nie mogli się temu oprzeć. Wszak mechanizm, jaki zaczęli stosować w celu osiągnięcia ogromnych korzyści majątkowych, jest bardzo prosty. A jego zrozumienie jest kluczem do zrozumienia, jak działa współczesny system finansowy.

Mechanizm ten jest tak prosty, że bardzo ciężko jest uwierzyć w to, że ponad 99% dzisiejszego społeczeństwa go nie rozumie i dlatego pasywnie go akceptuje, pozwalając regularnie się okradać. Jest to jednak efekt działań i dużego wysiłku właścicieli naszego systemu monetarnego, którzy rozumieją ten mechanizm i bezlitośnie go wykorzystują do „dojenia” społeczeństwa z owoców jego ciężkiej pracy. Tak naprawdę cały system edukacji, włączając w to fałszywe informacje rozpowszechniane na studiach ekonomicznych na całym świecie, jest zaprojektowany tak, by społeczeństwo nie znało prawdy. Jest to wiedza tajemna, celowo przed nami ukrywana. Bo gdybyśmy tylko jako całe społeczeństwo rozumieli ten skrajnie niesprawiedliwy i nieuczciwy mechanizm, na pewno nie pozwalalibyśmy na to, by nadal funkcjonował. Regularny transfer majątku przez właścicieli systemu dokonywany jest na ogromną skalę, ale co jakiś czas przychodzą dla nich prawdziwe „żniwa”. Szczególną okazją na dokonanie szybkiego transferu majątku na dużą skalę jest koniec cyklu – długoterminowego cyklu długu – w którym właśnie się znajdujemy. Nie odwrócimy biegu cyklu, ale jesteśmy w stanie uratować siebie i jak najwięcej osób, które chcą zostać uratowane.

Przedstawimy ten mechanizm „poglądowo” poniżej na przykładzie złotników – gdyż to właśnie od nich ten mechanizm się wziął.

Wracając do złotników w naszym średniowiecznym mieście – posługiwanie się monetami kruszcowymi było dosyć niewygodne i utrudniało wiele prostych, codziennych rozliczeń. Dlatego z biegiem czasu złotnicy, za zgodą pozostałych mieszkańców, wprowadzili pewną innowację, która na zawsze zmieniła życie wszystkich niebędących złotnikami (bądź obecnie: nienależącymi do „elity finansowej”).

Złotnicy spostrzegli bowiem, że znacznie bardziej wygodne niż używanie złotych monet jest posługiwanie się… papierem, a dokładniej „pieniądzem papierowym”. Jednak żeby taki pieniądz miał wartość, musiałby być powszechnie akceptowany oraz każdy mieszkaniec musiałby wierzyć w to, że ten kawałek papieru ma wartość. Złotnicy zrozumieli, że wykorzystując swoją unikalną pozycję, reputację oraz zaufanie mieszkańców… mogliby zacząć emitować swoje pieniądze papierowe.

Polegało to po prostu na tym, że zamiast wypłacić mieszkańcowi 1 gram złota, złotnik wystawiał mu „papier” (certyfikat, kwit depozytowy, może mieć to wiele nazw, ale idea jest ta sama) uprawniający go do otrzymania – wypłacenia mu przez złotnika właśnie tego 1 grama złota. Właściciel takiego „kwitu” mógł więc obracać nim dowolnie – wykorzystywać do płacenia za dobra i usługi. W teorii był on „tak dobry jak złoto”, ponieważ – teoretycznie – właściciel takiego kwitu, np. po otrzymaniu zapłaty kwitem, mógł iść do złotnika i wymienić go na 1 gram złota. Był to oczywiście odpowiednik dzisiejszych banknotów, którymi się posługujemy. Niewątpliwie z punktu widzenia łatwości rozliczeń oraz bezpieczeństwa, było to dobre rozwiązanie, ponieważ znacznie upraszczało ten proces. Mieszkańcy mogli również spać spokojnie i nie obawiać się kradzieży złota, gdyż było ono przechowywane bezpiecznie u złotnika. Tak przynajmniej im się wydawało. Mogli również w wygodny sposób dysponować swoimi pieniędzmi, nie martwiąc się o podzielność czy przechowywanie monet kruszcowych.

W pierwszej fazie rozwoju nie było w tym nic złego – tak długo jak złotnicy emitowali tylko tyle „papierków”, ile rzeczywiście mieli złota w skarbcu. Gdyby poprzestali tylko na tym, wszystko byłoby przepięknie. Ułatwiłoby to znacznie handel i rozliczenia, a tym samym rozwój gospodarki, jednocześnie znacznie zwiększając poziom bezpieczeństwa wszystkich mieszkańców.

Niestety chciwość złotników wzięła górę i zaczęli w nieuczciwy sposób wykorzystywać swoją pozycję. Dostrzegli oni, że kiedy wyemitują pewną ilość „papierków-kwitów”, to nigdy nie jest tak, że właściciele kwitów przychodzą do nich wszyscy naraz odebrać swoje należne złoto. Wręcz przeciwnie – właściciele złota przychodzili do złotników stosunkowo rzadko, a handel kwitami emitowanymi przez złotników bardzo dobrze się rozwijał. Wszyscy mieszkańcy wierzyli bowiem w wartość tych kwitów – że w każdym momencie mogą zamienić je na złoto i dlatego są warte tyle samo, co stojące za nimi złoto.

Złotnicy zrozumieli, że prawdopodobnie nigdy nie będzie tak, że wszyscy naraz przyjdą po swoje złoto. Dlatego postanowili zacząć emitować więcej kwitów niż mieli złota w skarbcu. Zaczęli więc emitować „puste kwity” – bez pokrycia w złocie. I oczywiście pożyczać je na procent. Tym samym byli w stanie stworzyć z niczego coś, co miało ogromną wartość – było wszak pieniądzem i to „tak samo dobrym jak złoto”. Mogli więc od razu wydać te pieniądze na swoje cele, czy to konsumpcyjne czy inwestycyjne, de facto „zarabiając” wartość całego nowo wyemitowanego kwitu. Jednak co ważniejsze, mogli również te stworzone z niczego pieniądze pożyczać innym na procent – oczekując otrzymania z powrotem całego kapitału wraz z dużymi odsetkami.

Gdyby złotnicy zachowali umiar w tym nieuczciwym procederze i emitowali „tylko trochę” pustych pieniędzy-kwitów, to prawdopodobnie nikt by tego nie zauważył i uszłoby im to na sucho. Niestety chciwość ludzka nie zna granic, a apetyt rośnie w miarę jedzenia i złotnicy – zamiast zwolnić i trzymać swoją fałszerską działalność w ryzach – tworzyli jeszcze więcej pustych pieniędzy na swoje cele.

W ten oto sposób w bardzo krótkim czasie złotnicy zaczęli się bogacić znacznie szybciej niż wcześniej – niewspółmiernie do reszty społeczeństwa. Kupowali coraz to nowsze posiadłości i pławili się w luksusach. Z czasem mieszkańcy zaczęli dostrzegać, że coś jest nie tak, ponieważ szybki wzrost majątku złotników był nieadekwatny w stosunku do tego , co miało miejsce przed wprowadzeniem przez nich „pieniędzy papierowych”. Im dłużej to trwało, tym większe mieli podejrzenia, że złotnicy kombinują coś nieuczciwego i że prawdopodobnie ma to coś wspólnego ze złotem, które należało do wszystkich obywateli.

Do tej pory fałszerski biznes złotników – polegający przecież na tworzeniu z niczego dodatkowych pieniędzy bez zgody innych i dysponowania nimi – jakoś funkcjonował, ponieważ było tak, jak złotnicy się spodziewali. Co jakiś czas ktoś przychodził odebrać swoje złoto, ale nigdy nie było to w tym samym czasie tyle osób, by złotnikom zabrakło złota w skarbcu. Jednak gdyby taki moment nadszedł i jednocześnie po odbiór złota stawiłoby się więcej osób niż pokrycie w skarbcu, to cały system ległby w gruzach.

Niestety – a raczej w ogólnym rozrachunku na szczęście – taki nieuczciwy system nie może trwać wiecznie, ponieważ z czasem skala „dodruku” pustych pieniędzy staje się tak duża, że ogół społeczeństwa zaczyna rozumieć, że coś jest nie tak i zaczyna domagać się „pokazania kart”. Tak było też i tym razem… Mieszkańcy zorganizowali się i postanowili zbiorowo skonfrontować złotników. Praktycznie wszyscy posiadacze wyemitowanych kwitów uprawniających do odbioru złota stawili się w siedzibie złotników, by odebrać to złoto. Jednak było to fizycznie i matematycznie niemożliwe, by każdy obywatel dostał swoje złoto, gdyż na drodze fałszerskiego procederu złotnicy „wydrukowali” kilkukrotnie więcej kwitów niż wynosiło pokrycie w złocie w skarbcu…

Pomijając sposób, w jaki złotnicy zostali ukarani za fałszerstwo, wyjście ich oszustwa na jaw stało się ogromnym problemem dla gospodarki naszego miasta. Największą konsekwencją było to, że okazało się, iż wszystkie „pieniądze papierowe” emitowane przez złotników, w które mieszkańcy wierzyli, że są „tak samo dobre jak złoto”, nagle stały się bezwartościowe. Mieszkańcy-wierzyciele podzielili się sprawiedliwie złotem ze skarbca złotników, ale co z tego skoro każdy otrzymał jedynie 15% należnej im kwoty. Pozostała wartość najzwyczajniej w świecie wyparowała! Był to więc ogromny cios dla lokalnej gospodarki, gdyż w efekcie prawie wszyscy mieszkańcy zostali okradzeni z owoców ich pracy, a siła nabywcza ich oszczędności drastycznie spadła. Był to szczególny przykład transferu majątku od całego społeczeństwa do właścicieli środka płatniczego, którym to społeczeństwo się posługiwało.

Czy ta historia, w której bardzo wąska grupa osób odnosi w de facto pasożytniczy sposób ogromne korzyści kosztem reszty społeczeństwa, tylko dlatego że fałszuje lepszy rodzaj pieniądza i przekonuje społeczeństwo do stosowania gorszego rodzaju pieniądza, wydaje się Wam mało prawdopodobna? Czy w dzisiejszych czasach fałszerstwo nie jest surowo karane? Jest, ale tylko jeśli robi to ktoś inny niż właściciel całego systemu monetarnego. W istocie natura kreacji pieniądza papierowego, którym wszyscy obecnie się posługujemy, jest oparta na dokładnie tym samym mechanizmie, który stosowali średniowieczni złotnicy. Zmieniła się jedynie technologia, gdyż puste pieniądze papierowe mogą występować również w formie cyfrowej. Jednak najważniejsza różnica jest taka, że złotnicy fałszowali pieniądze z pokryciem w złocie. My z kolei w obecnym systemie nie mamy żadnego zakotwiczenia w fizycznym kruszcu. Wszystko jest jeszcze bardziej wirtualne, co tylko jeszcze znaczniej zwiększa możliwości manipulacji i okradania nas z owoców naszej pracy.

Przewodnik po inwestowaniu w kruszce

Jesteś inwestorem i chcesz zabezpieczyć majątek przed inflacją? A może interesujesz się finansami i chciałbyś zgłębić ekonomiczną wiedzę na temat giełdy i papierowego pieniądza? Dzięki Przewodnikowi po inwestowaniu w kruszce dowiesz się, w jakie aktywa lokować kapitał w krótkim i długim okresie czasu. Złoto, srebro i platyna, czy też giełda, obligacje albo bitcoin? A może inne aktywo? Który instrument finansowy sprawdzi się najlepiej wśród rynkowych zawirowań? Z tej książki dowiesz się jak działa w rzeczywistości świat finansów, a także jak powstają pieniądze. Autorzy posiadają prawdziwą wiedzę w dziedzinie finansów. Stawiają oni tezę, że prawdziwa wolność możliwa jest do osiągnięcia tylko dzięki edukacji finansowej.

Chcesz kupić metale szlachetne? Sklep Szlachetne Inwestycje to Twój zaufany partner w inwestowaniu w kruszce. Znajdziesz w naszej ofercie złoto, srebro i platynę w postaci monet czy sztabek. Klasycznym wyborem inwestorów są monety w masie 1 uncji złota, które są rozpoznawane na całym świecie.  Natomiast w przypadku srebra, najczęstszym wyborem są monety o masie 1 uncji srebra, a także monety kolekcjonerskie. Wybór konkretnej monety zależy od dostępności oraz aktualnych notowań ceny srebra.

Jak pomocny był ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić wpis!

Średnia ocena 5 / 5. Liczba głosów: 1

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszym, który oceni ten post.